Dortmundzkie ulice wypełniały się już ludźmi, kiedy Melanie wracała do domu po nocy spędzonej z Reusem. W sumie sama nie wiedziała dlaczego zgodziła się na ponowne zbliżenie z nim. Zwykle jej kontakty z mężczyznami kończyły się na jednej nocy. Z Marco było inaczej. Można powiedzieć, że piłkarz, a raczej sex z nim, był jej pocieszeniem po złym dniu, jakim niewątpliwie był poprzedni.
-Melanie?! Boże, nawet nie wiesz jak się martwiłam-blondynka przytuliła przyjaciółkę-Jesteś jeszcze na mnie zła?-zapytała niepewnie
-Jasne, że nie. Wczoraj trochę mnie poniosło...-usiadła na krześle i opowiedziała Anji o wszystkich wydarzeniach poprzedniego dnia i nocy.
~*~
-Naprawdę się wyprowadzasz?-Melanie patrzyła, jak pokój jej najlepszej przyjaciółki pustoszeje.
-Ohh Melanie przecież wiesz, że muszę. Wychodzę za mąż!-wrzucała do kartonowego pudełka ramki ze zdjęciami stojące wcześniej na szafce.
-Ale czemu aż do Stuttgartu?! Nie mogłaś gdzieś bliżej?-załamana usiadła na łóżku.
-Przecież wiesz, że to nie zależy odemnie. Mam nadzieję, że przyjedziesz na ślub-Anja bardzo dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka nienawidzi tych uroczystości, jednak miała nadzieję, że dla niej zrobi wyjątek i zjawi się za miesiąc w Stuttgarcie.
-Tak, postaram się być-mruknęła niemrawo. Rozmowę przyjaciółek przerwał dźwięk dzwonka.
-Kuba?-zdziwiła się widząc blondyna w progu.
-Ja tylko na chwilę. Niestety dzisiaj przez cały dzień mam treningi, więc nie mogę cię nigdzie zabrać. Było by mi jednak bardzo miło, gdybyś przyszła na mój jutrzejszy mecz-podał jej bilet
-Jasne, że przyjdę, dziękuję-złorzyła delikatny pocałunek na jego policzku.
-Mam jeszcze coś-w dłoniach szatynki znalazła się mała paczuszka z logiem BVB.
-Co to?-zaciekawiona obejrzała pakunek z każdej strony.
-Koszulka. Załórz ją jutro-poprosił i zostawiając ślad swoich ust na ustach szatynki pomknął na trening.
Niemka wróciła do pomieszczenia, w którym się wcześniej znajdowała i z uśmiechem na ustach pokazała blondynce prezenty.
-Melanie, zdajesz sobie sprawę, że on naprawdę cię pokochał?-powiedziała unikając wzroku przyjaciółki.
-Ann...
-Tak, wiem-to tylko zakład, a jego uczucia się tu nie liczą. Ale czy ty nie rozumiesz, że jeśli to zrobisz, bardzo mocno go zranisz?-lekko uniosła głos.
-Wiesz, że mnie to nie obchodzi. Zamierzam wygrać ten zakład-powiedziała z udawanym przekonaniem. W jej głosie dało się jednak słyszeć subtelną nutkę zawahania. Czyżby odwieczna femme fatale traciła swoją pewność siebie?
~*~
-I co? Przyjdzie?-Łukasz podbiegł do kierującego się do szatni kumpla. Ten przygryzł nerwowo wargę, a po chwili na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Brawo stary. To będzie twój wielki dzień. Dasz radę-klepnął go przyjaźnie w ramie.
-Pomożesz mi to zorganizować?
-Jasne, możesz na mnie liczyć. Od tego są przyjaciele.
~*~
Hejka ;3
Oddaję wam kolejny rozdział. Nie ukrywam, że jest strasznie wymęczony. Wena sobie gdzieś poszła i zupełnie nie chce wrócić :(
Oglądałyście piątkowy mecz z Augsburgiem? :) Tak się cieszę tą wygraną!!! :))))
Wakacje się skończyły... Też macie wrażenie, że minęły niewiadomo kiedy? :/
Mam nadzieję, że dam radę wrzucać rozdziały regularnie :)
Buziaki ;***