niedziela, 24 kwietnia 2016

Epilog

  Jako dzieci  myślimy, że wszystko w życiu przychodzi bez większego wysiłku. Po prostu, jeżeli coś chcemy - dostajemy to. Mało tego, jeśli ta rzecz  nie jest wystarczająco różowa i brokatowa, i nie mają jej wszystkie koleżanki, jest po prostu nic nie warta. Bo przecież najważniejsze jest to, żeby być "na topie" , mieć te wszystkie wystrzałowe zabawki z najwyższej półki, które posłużą nam przez maksymalnie kilka tygodni, po czym wymienimy je na nowe, lepsze, droższe.  Zostawiamy je nie myśląc nawet o cenie, jaką za nie zapłacili rodzice, bo to nie nasze pieniądze, nie nasze zmartwienie. Nasza mała dziecięca główka nie marnuje czasu na zajmowanie się głupotami.

   Dorastanie polega na poznawaniu świata od drugiej strony. Tej znacznie trudniejszej, pełnej rozczarowań, kłamstw i cholernej odpowiedzialności za swoje postępowanie. Brutalne zderzenie z rzeczywistością, którą trudno pojąć, kiedy przez tyle lat żyło się w pozornie idealnym świecie, gdzie każdy o każdego się troszczył i każdy dla każdego był miły. Zaczynamy dostrzegać, że mama czasem pośpiesznie ociera łzę w kącie, a przecież zawsze była taka radosna i uśmiechnięta. Tata wychodząc z domu trzepie drzwiami, celowo, to nie przeciąg. Pani w sklepie już nie daje Ci lizaka, kiedy przychodzisz po bułki, a przecież zawsze mówiła, że Cię uwielbia...

   Nie każdy sobie z tym radzi. Nie wszyscy potrafią zrozumieć, że wszystko jest dla ludzi, ale w odpowiednich ilościach, że każdy ruch, każda decyzja niosą za sobą ciąg zdarzeń, które na prawdę można przewidzieć. Więc co trzeba robić?- zapytacie. Jak żyć, żeby nie zwariować i nie dać się wciągnąć w ten nieustający wir ludzkiej zachłanności?

   Nie ma na to lekarstwa, każdy musi przejść przez swoje życie sam. Musi doświadczyć przeciwności, które stawia na jego drodze  ten cholerny mądrala Los  i stawić czoła wyzwaniom. Dopiero wtedy zrozumiemy co tak na prawdę jest celem naszej egzystencji. Tylko od Ciebie zależy to, kiedy odnajdziesz swoją drogę. Ty i TYLKO Ty jesteś w stanie powiedzieć stop, zatrzymać tą karuzelę nieprzewidzianych zdarzeń, po to, żeby z niej zejść i powiedzieć: to koniec, teraz żyję sam, na swój rachunek, nie oglądając się na to, co powiedzą inni.

    Melanie Hoffer  w momencie, kiedy przyszła na świat miała idealne życie. Wspaniali, kochający się nawzajem rodzice byli w stanie dać jej wszystko, czego pragnęła. Nigdy niczego jej nie brakowało. Jednak jako dorastająca nastolatka mogła tylko powspominać fantastyczne czasy swojego dzieciństwa. Wszystko zaczęło się od kłopotów w  firmie, która była dumą rodziny. Ojciec coraz rzadziej bywał w domu, nie wracał na noc twierdząc, że musi sporządzić kolejny raport. W tym czasie Melanie zaczęła studia na Akademii Sztuk Pięknych w Dortmundzie i z wielką pasją do tańca marzyła o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych na odbywający się tam raz na kilka lat Światowy Dzień Tańca. Marzenie to miało się spełnić w dzień otrzymania przez dziewczynę dyplomu ukończenia studiów, do czego nigdy nie doszło. Dokładnie pamięta tamten dzień. Nigdy nie zapomni, jak wielki ból i obrzydzenie towarzyszyło jej, kiedy przyłapała swojego ojca na zdradzie. Od tamtej pory nic już nie było takie samo.

      Potraficie wyobrazić sobie, co musiała czuć Niemka, kiedy jej największy autorytet, wzór do naśladowania okazał się być największą świnią na tej planecie?
Świat dziewczyny rozpadł się na kawałeczki i runął w gruzy. Nie mając innego pomysłu na wyładowanie emocji Melanie udała się do najbliższego klubu. Właśnie tam poznała Katję i Suzanne. Właśnie tam narodziło się jej przedmiotowe nastawienie do mężczyzn. To właśnie przez swojego ojca Melanie nie potrafiła zatrzymać swojej karuzeli..

 

     Piękna, klasycystyczna katedra z zewnątrz robiła ogromne wrażenie. Jednak dopiero wchodząc do środka można było poczuć się jak w bajce. Potężna przestrzeń kościoła była idealnie zagospodarowana. Piękne malowidła na ścianach, sporej wielkości obrazy w złotych ramach, kolorowe witraże połyskujące światłem zachodzącego słońca i wreszcie pięknie ozdobiona nawa główna. Biały tiul zwisający po krawędziach ławek niczym wzburzone fale, małe świeczuszki w przezroczystych kieliszkach wśród płatków róż, które tworzyły czerwony dywan, a na jego końcu on-ukochany, osoba za którą jesteś w stanie oddać życie.

    Melanie nigdy nie wyobrażała sobie jak ma wyglądać jej ślub, ale w chwili, kiedy razem z Anją weszły do katedry wiedziała, że taki jak ten jej przyjaciółki jest spełnieniem marzeń każdej kobiety. Uroczystość sama w sobie była wzruszająca. Przysięga małżeńska, nałożenie obrączek, ppsypanie ryżem i życzenia najlepszego na nowej drodze życia.   Nawet Melanie uroniła małą, ledwie widoczną łezkę wzruszenia, ale zatracona w obowiązkach druhny, które w tym momencie sprowadzały się do odbierania prezentów od gości wraz z drużbą pana młodego nie pozwalały jej na dłuższą zadumę.

    Wkładając setny już chyba bukiet kwiatów i kolejną butelkę wina do bagażnika weselnego samochodu wsłuchiwała się w kolejne życzenia dla pary młodej. Chwilę później musiała złapać się samochodu aby nie upaść z wrażenie. Ten głos... Bardzo dobrze go znała i wiedziała doskonale do kogo należy. Ostatnią rzeczą, jaką w tej chwili mogła zrobić to odwrócić się i upewnić swoje obawy. Czuła się sparaliżowana, a jej ciałem zawładnęły nieznane dotąd emocje.

    -Melanie, wszytko w porządku? -Peter, drużba weselny i zarazem jej pomocnik, ściągnął skołatane myśli dziewczyny spowrotem na ziemię.

    Byłoby to wybawieniem dla Melanie, gdyby nie fakt, że stali dokładnie obok składającego młodym życzenia Kuby Błaszczykowskiego, który był głównym powodem jej stanu i który na dźwięk imienia dziewczyny widocznie spiął wszystkie swoje mięśnie.

   -Ta-ak, wszystko ok-wydukała, kiedy ich oczy się spotkały.

    Obydwoje byli widocznie zaszokowani swoją obecnością. Melanie była tak zakłopotana, że potknęła się o własne nogi i gdyby nie silne ramiona piłkarza zapewne runęłaby na ziemię rozrywając przy okazji swoją sukienkę i tracąc kilka zębów. Zawstydzona Niemka została zmuszona do podniesienia wzroku na swojego wybawcę przez jego dłoń na jej podbródku. Poliki piekły ją jak nigdy w życiu, a gdyby nie ręka piłkarza, która wciąż trzymała ją w talii, dziewczyna zapewne nie ustałaby na swoich miękkich jak z waty nogach.

    -Mimo wszystko chyba wciąż na mnie lecisz-gorący oddech piłkarza owinął jej twarz, a jego pełen miłości uśmiech roziskrzył się w jej oczach. Wiedziała, że od teraz wszystko będzie zupełnie inaczej, po raz pierwszy w jej życiu na swoim miejscu. W tamtej chwili Melanie Hoffer zatrzymała swoją karuzelę i rozpoczęła nowe życie razem z Kubą.

     Uwierzcie mi, chciałabym tutaj napisać, że nie było sposobu, aby się dogadali i ich drogi wkrótce się rozeszły, ale dlaczego miałabym to robić? Przecież każdy ma prawo do szczęścia. Wszyscy zasługują na to, żeby żyć długo i szczęśliwie, nie zależnie od tego jak długo na to szczęście czekali.

     Od tego momentu życie Melanie Hoffer wywróciło się do góry nogami. Na romantycznych randkach Kuba nie raz popisywał się swoją wyobraźnią, wymyślając przeróżne miejsca na spotkania. Zaczynając od zwykłego spaceru nad rzeką, kończąc na niezwykłym pikniku w bramce boiska Sięgnal Iduna Park. Jednak w pamięci obijga wyryło się jedno, niezapomniane spotkanie.
 
   Pewnego letniego wieczoru Kuba zabrał Melanie na most zakochanych, gdzie kiedyś oboje powiesili swoją kłódkę. W blasku zachodzącego słońca, które odbijało się w spokojnych wodach rzeki, piłkarz patrząc z miłością w piwne oczy swojej kobiety poprosił ją o rękę. Szczęśliwa jak nigdy dziewczyna bez wahania zgodziła się i całując chłopaka soczyście położyła jego doń na swoim lekko zaokrąglonym brzuchu.

    Nikoś urodził się kilka miesięcy później. Był to uroczy blondynek ze ślicznymi, brązowymi oczkami. Niewątpliwie chłopiec skradł serca rodziców i stał się ich oczkiem w głowie.

    W dzień swoich pierwszych urodzin chłopiec był świadkiem zaślubin swoich rodziców. Dla całej trójki był to jeden z najszczęśliwszych dni w ich życiu. Więc kiedy już tradycji stało się zadość i państwo młodzi wraz z synkiem wrócili ze swojej imprezy weselnej, ciesząc się życiem stali się już formalnie rodziną.
Gdyby ktoś jeszcze nie zauważył - to właśnie jest Miłość.


~*~
Ohh kochani to już na prawdę koniec tego opowiadania...

Ciężko mi w to uwierzyć, bo pisałam je przez kilka lat z różnymi odstępami czasu, a tu nagle koniec :D

No nic, wszystko ma swój początek i koniec. Dziękuję wszystkim tym, którzy byli ze mną przez ten okres czasu. Dziękuję za każdy komentarz i głos oddany na moje opowiadanie. Jesteście wielkie!

sobota, 26 marca 2016

17. Przepraszam

Ubrania są, biżuteria jest, buty są, jeszcze tylko kosmetyki i można zamknąć walizkę. Jednak żeby to zrobić szatynka musiała przygnieść ją ciężarem swojego drobnego ciała. Kiedy wreszcie się udało opadła z westchnienie na łóżko.
Dziś mija tydzień od jej pamiętnej rozmowy z Kubą i tydzień od ich ostatniego spotkania. Piłkarz nie odezwał się do niej od tego czasu, nawet nie próbował jej zatrzymać kiedy odchodziła. Ona tym bardziej nie szukała z nim kontaktu. Wiedziała, że skrzywdziła mężczyznę, ale sama  też dużo straciła. Całe jej dotychczasowe życie legło w gruzach przez tę znajomość. Straciła przyjaciółkę, straciła towarzyszki do zabawy, straciła niezależność i to uczucie wolności, które tak pielęgnowała. Teraz musi zacząć życie od nowa. Bez zabaw, bez upijania się do nieprzytomności, bez przypadkowych znajomości i bez przygód na jedną noc.
Melanie spojrzała na zegarek i leniwie podniosła się z łóżka. Za pół godziny miała pociąg do Stuttgartu. Jej przyjaciółka, jeśli może ją tak jeszcze nazywać, wychodzi jutro za mąż, a ona musi naprawić tę znajomość i pomóc Ann w przygotowaniach do tak ważnego dnia.

~*~
Dom przyszłych teściów Anji prezentował się rewelacyjnie. Był to jednopiętrowy, duży budynek ze ścianami w odcieniu brzoskwini. Uroku dodawały mu greckie kolumny i piękne, ciemne okienne ramy. Całość dopełniał zadbany ogród i chodnik z kostki brukowej.
Melanie stanęła przed dębowymi drzwiami i z bijącym sercem nacisnęła dzwonek.
Drzwi otworzyły się, a przed dziewczyną stanął wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o szalenie zielonych oczach i bujnych brwiach. Melanie musiała przyznać, że był przystojny.
-Ty musisz być Tobias -Anja dużo jej opowiadała o swoim chłopaku, ale Melanie nigdy go nie poznała. Śmieszne prawda? Nie znać miłości swojej przyjaciółki. Melanie dopiero teraz zdała sobie sprawę z niedorzeczności tej sytuacji.
-Tak, a ty to...?
-Melanie? -dziewczyna ze zdumieniem stwierdziła, że to nie ona wypowiedziała swoje imię. Za plecami szatyna stała śliczna blondynka z niebieskimi jak ocean oczami. Dokładnie tak ją zapamiętała.
-Ann..- dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona- kochanie tak strasznie cię przepraszam-Melanie już od dawna nie umiała sobie radzić z emocjami, dlatego z jej oczu kapały łzy
-Meli, ty płaczesz?-odsunęła ją na długość ramion, a Melanie tylko pokiwała głową -Czuję, że masz mi dużo do powiedzenia- uśmiech blondynki wypełnił jej twarz, kiedy obie kobiety zmierzały po schodach do sypialni Anji i Tobiasa. Śmiało można już powiedzieć, że przyjaźń pomiędzy dwoma zupełnie różnymi od siebie kobietami zawitała na nowo i miejmy nadzieję, że na długo.

~*~
-Ślicznie wyglądasz- panna młoda obkręciła się wokół ręki swojej przyjaciółki. Dziewczyna miała na sobie prostą, tiulową suknię z odcinanymi rękawami i delikatnym trenem. Prezentowała się oszałamiająco. Melanie, jako starsza, również wyglądała olśniewająco. Miała na sobie pudrową sukienkę bez ramiączek ze złotymi zdobieniami i wysokie szpilki. Poprzedniego wieczoru kobiety długo nie mogły zasnąć z nadmiaru emocji. Nie brakowało im też tematów do rozmów. Przecież z najlepszą przyjaciółką można rozmawiać o wszystkim. O ciuchach, butach, ciastkach, samochodach, chłopakach, czy kolorze ścian w pokoju. Najwięcej oczywiście mówiła szatynka, choć Anja musiała z niej wyciągać dokładniejsze informacje, bo ta mówiła dość zdawkowo.
Obu kobietom potrzebny był taki wieczór i chodź zamiast głośnej muzyki, pomieszczenie wypełniały delikatne dźwięki radiowych melodii, nie było tłumu gości, tylko one dwie, a zamiast mocnego alkoholu na tapecie było zwykłe, półsłodkie, czerwone wino, to niewątpliwie był to najlepszy wieczór panieński, jaki mogła sobie wymarzyć Anja.
-Melanie, zapomniałam ci o czymś powiedzieć- powiedziała blondynka, kiedy przyjaciółka poprawiała jej welon we włosach.
-Dziewczęta, musimy wychodzić! Pospieszcie się!-w drzwiach stanęła teściowa panny młodej. Pani Teresa była szczupła kobietą o ciemnych włosach i typowo niemieckich rysach twarzy. Mimo tego biło od niej matczyne ciepło, gdyż na jej twarzy zawsze można było zobaczyć uśmiech.
-Teraz wychodzisz za mąż, nie myśl o niczym innym- Melanie posłała przyjaciółce ciepły uśmiech i obie ruszyły przed dom, gdzie już czekało na nie  eleganckie auto, które zostało specjalnie wypożyczone na tę uroczystość z firmy ojca Tobiasa. Droga do kościoła nie była długa, ale obie dziewczyny nie kryły lekkiego zdenerwowania.
-Melanie ja naprawdę muszę ci coś powiedzieć- blondynka ścianęła dłoń przyjaciółki, którą trzymała od samego wyjazdu.
-Ann masz prawo się denerwować. Wątpliwości przed ślubem to normalna rzecz, ale pamiętaj, jeżeli nie chcesz, nie musisz tego robić- brunetka chciała jak najlepiej przekazać przyjaciółce swoje wsparcie.
-Ohh.. Ja kocham Tobiasa- wstchnęła.
-Więc chodź i mu to powiedz- doradziła jej Melanie i wysiadła z auta, które chwilę wcześniej zatrzymało się przed katedrą, a blondynka przeklinając w myślach samą siebie błagała, aby Melanie nie zabiła jej, kiedy zobaczy, kogo zaprosiła na ślub.

......................................
Kolejny rozdział trochę nudnawy, ale gwarantuje wam, że akcja dopiero się rozkręca :D
Jak myślicie, kto jest tym tajemniczym gościem weselnym? :p

czwartek, 24 marca 2016

16. To wszystko kłamstwo



Dochodziło południe, kiedy do pokoju Melanie Hoffer wdarł się natrętny dźwięk dzwonka do drzwi. Zaspana dziewczyna uniosła głowę ze swojej ulubionej puchatej poduszki, a kiedy nie usłyszała kolejnego dzwonka uznała, to za wytwór swojej sennej wyobraźni i po chwili znów słodko spała zupełnie nieświadoma, że piętro niżej jej mama jak gdyby nigdy nic gawędzi sobie z pewnym przystojnym blondynem...

~*~
Melanie obudziła się kilkanaście minut później z konkretnymi planami na ten dzień. Musi wreszcie powiedzieć Kubie prawdę. Była wyjątkowo zdeterminowana, jak nigdy przedtem. Zarzuciła na siebie granatowy szlafrok i zbiegła na dół do kuchni.
-Miałaś gościa- usłyszała zamiast zwyczajnego "dzień dobry"
-Kogo?- zdziwiła się, przecież nikogo się nie spodziewała
-Przyszedł do ciebie Kuba, chciał cię gdzieś zabrać, ale spałaś, więc ja sobie z nim pogadałam i zaprosiłam go na obiad

~*~
Kolejny raz tego dnia do domu Melanie wdarł się dźwięk domofonu, co spowodowało ciarki na skórze szatynki.
-Witaj-przywitała gościa kiedy otworzyła drzwi.
-Pięknie wyglądasz - pochwalił ją i wręczył herbacianą różę. Dziewczyna faktycznie jak zwykle wyglądała olśniewająco. Jej czarna sukienka przeplatana złotą nitką idealnie podkreślała jej figurę, a długie, wyprostowane specjalnie na tę okazję włosy opadały beztrosko na ramiona.
Szatynka poprowadziła gościa do jadalni, a po chwili dołączyła do nich Pani Hoffer z pieczonym indykiem w dłoniach.
Wbrew pozorom atmosfera w pomieszczeniu była zupełnie luźna, a nawet można się pokusić o stwierdzenie, że była rodzinna. Kuba chętnie odpowiadał na wszystkie pytania mamy Melanie, ale jego pełen miłości wzrok cały czas spoczywał na pięknej szatynce. Ona zaś pod wpływem palącego wzroku blondyna nie mogła pozbyć się rumieńców. Zachowanie obojga nie uszło uwadze starszej kobiecie, która zaraz po posiłku wygoniła dwójkę na spacer pod pretekstem korzystania ze słonecznej pogody.
-Piękna pogoda, prawda? -atmosfera stała się dziwnie napięta, więc chłopak próbował jakoś zacząć rozmowę, kiedy szli przez park.
-Idealna -szatynka wystawiła twarz do słońca i przymróżyła oczy delektując się ciepłem jego promieni. Mimo, że rano była zdeterminowana do wyznania chłopakowi prawdy, teraz opuściły ją wszystkie chęci.
-Melanie-zatrzymał się i złapał dziewczynę za obie dłonie -Zbliża się koniec sezonu, będę miał chwilę przerwy w treningach i zamierzam odpocząć w moim kraju, w Polsce. Może chciałabyś ze mną tam pojechać?
-Kuba...-zaczęła, choć zupełnie nie wiedziała co powinna powiedzieć. Wiedziała, że teraz nie ma już odwrotu i musi wyznać mu prawdę -To nie takie proste, już ci mówiłam, nie powinniśmy się spotykać, ty.. to znaczy ja.. zrobiłam coś, czego bardzo żałuję i...
-Pamiętaj, że cokolwiek się stało, jesteś dla mnie bardzo ważna-chciał jej pomóc, a jeszcze pogorszył sytuację.
-To kłamstwo! To wszystko kłamstwo!-wykrzyczała
-Nie Melanie, ja przysięgam, że mówię prawdę. Zależy mi na tobie i...
-Kuba to ja kłamałam! Wtedy w klubie byłeś taki pijany, a ja założyłam się z dziewczynami, że cię zaciągnę do łóżka. Uważałam cię za łatwy cel, ale ty się postawiłeś, nie mogłam znieść tej porażki, bo ja mogę mieć każdego, rozumiesz?-z oczu dziewczyny płynęły łzy- Nikt mi się nigdy nie oparł, ja od lat tak żyłam... Jak dziwka... Dlatego musiałam osiągnąć swój cel i..  Przespać się z tobą-ostatnie słowa wyszeptała-po wszystkim chciałam odejść, ale ty ciągle nie odpuszczałeś...
Ja...przepraszam- spuściła głowę i odeszła. Było jej tak cholernie wstyd i wcale nie poczuła się lepiej wyznając prawdę, ale wiedziała, że tak będzie lepiej dla niego. Specjalnie ominęła wątek o swoich uczuciach względem chłopaka. Nie mogła mu powiedzieć, że odwieczna femme fatale się zakochała. Tak, Melanie zakochała się w Kubie i  żałuje tego bardziej niż wszystkiego innego.


....................
Ahh niestety, kłamstwo kiedyś musiało wyjść na jaw.. 
Jak wam się podoba? Zostawcie komentarze! :D

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 15 "To nie takie proste"


Podobno kiedy rodzi się człowiek, z nieba spada dusza i rozdziela się na pół. Jedna połówka trafia do kobiety, a druga do mężczyzny. Całe życie, polega natomiast na tym aby odnaleźć drugą połowę duszy. Nie zawsze jest to jednak takie proste.
Kuba Błaszczykowski jest przekonany, że odnalazł ten drugi kawałeczek siebie. W chwili kiedy spotkał Melanie w supermarkecie jakaś jego cząstka drgnęła. Kolejne spotkania coraz bardziej uzależnialy go od nieziemskiej Niemki. Teraz kiedy siedziała naprzeciw niego w pięknej restauracji wiedział, że niczego więcej do szczęścia mu nie potrzeba. Że do końca życia mógłby podziwiać te piękne piwne oczy w których kryło się tyle tajemnic, że nawet on nie potrafił tego ogarnąć.
Melanie podchodziła do tego spotkania dość sceptycznie. Bała się pytań, a jeszcze bardziej bała się odpowiedzi. Ukrywała przecież tyle kłamstw... Dlaczego więc przyszła? Czemu zgodziła się na kolację w towarzystwie piłkarza? Anja wyjechała, Susan i Katji nie chce znać, a jej własna mama ma na tyle własnych problemów, że nie chce jej obciążać kolejnymi. Czy o to chodzi? Tonący brzytwy się chwyta- mówią. Czy Melanie wreszcie poczuła przeszywający ból samotności i zdała sobie sprawę, że został jej tylko ON? Jedno jest pewne. Pomocnik Borussi Dortmund zajmował w jej życiu dużo poważniejsze miejsce niż pozostali mężczyźni pokroju Marco Reusa z którymi się spotykała.
-Cieszę się, że przyszłaś- zaczął niepewnie kiedy po zjedzonej kolacji spacerowali alejkami pobliskiego parku. W restauracji nie czuli się na tyle komfortowo, żeby porozmawiać na poważnie.
-Kubuś powtarzasz to dzisiaj trzeci raz-zachichotała. Cała ta sytuacja powodowała u niej tyle sprzecznych emocji, że sama nie wiedziała jak ma się zachować, choć przy kolacji rozmawiali zupełnie swobodnie.
-Jestem po prostu szczery-błysnął zębami. Chciałbym, żebyś odwdzięczyła się tym samym..- podsunął nieśmiało. Melanie westchnęła głośno. Wiedziała, że piłkarz nie uniknie tego tematu i będzie żądał wyjaśnień, ale czy ona jest gotowa powiedzieć mu prawdę?
-To nie takie proste-zaczęła.
-Poczekam ile trzeba-podsunął od razu. Nie chciał znów się z nią rozstawać. Potrzebował jej bliskości
-Kuba ja..
-Rozumiem, to wszystko za szybko się potoczyło, mogłaś się wystraszyć, może nie byłaś gotowa na coś więcej, a ja nawet nie zapytałem. Przepraszam..-nie dał jej nawet dokończyć.
-Daj mi trochę czasu-poprosiła zrezygnowana. Wiedziała, że chłopak nie odpuści, musiała się jakoś bronić.
-Ile tylko chcesz-skradł jej nieśmiałego całusa w czoło, a ona momentalnie poczuła ogarniające ją poczucie bezpieczeństwa na przemian z wyrzutami sumienia.
Dortmund od kilku tygodni otaczała typowo jesienna aura. Nic dziwnego, w końcu był już październik. Spacer po tonącym w kolorowych liściach parku był przyjemny pod warunkiem, że nie trwał dłużej niż  piętnaście minut, ponieważ powietrze było dość rześkie. Kuba odprowadził Melanie pod sam dom.
-Dziękuję za miły wieczór-uśmiechnął się ukazując swoje bielutkie zęby. Odpowiedziała mu równie słodkim, choć nieśmiałym uśmiechem. Na sam jego widok piłkarz jeszcze bardziej się rozpromienił, a w jego oczy wkradł się lekki blask. Delikatnie założył jej opadający kosmyk włosów za ucho lekko zbliżając swoją twarz do jej. Ich usta złączyły się w krótkiem, lecz bardzo uczuciowym pocałunku, który Melanie czuła na ustach jeszcze długo po tym jak pożegnała się z piłkarzem i weszła do domu. Leżąc w łóżku usypiała z różowiutkimi wypiekami na twarzy i ogromnym uśmiechem. Nie myślała o tym, co będzie jutro. Ważne było, że w tej chwili była szczęśliwa.
.............................