Był wyjątkowo piękny, jesienny dzień. Melanie właśnie wnosiła ostatnie, kartonowe pudła z niepotrzebnymi rzeczami na poddasze. Musiała zrobić miejsce na garderobę swojej mamy, co nie było łatwe. Przez ostatnie dni jej rodzicielka zrobiła spory krok na przód. Odwiedziła adwokata i podpisała pozew rozwodowy z orzeczeniem o winie. Ojciec bez większych próśb się zgodził, oczywiście pośrednio, przez adwokata. Widocznie ostatnie słowa Melanie uderzyły mu mocno do głowy. Kiedy ostatnie z pudeł wylądowało na stryszku, dość spora szafa w pokoju gościnnym została prawie pusta.
-Melanie, chodź na kawałek ciasta-wchodząc do pokoju poprawiła swoje lekki siwawe włosy.
-Już idę mamo. Jeszcze tylko ta spódnica-podniosła skrawek materiału, z którego wypadła kartka. Szybko schowała ją do kieszeni spodni z zamiarem późniejszego poznania jej treści, po czym zbiegła do salonu. Nim zdąrzyła usiąść na skórzanej kanapie przy stoliku do kawy, dom wypełnił dźwięk dzwonka do drzwi.
-Kwiaty dla pięknej pani. Melanie Hoffer?-przed dziewczyną ukazał się młody chłopak, w firmowym uniformie, którego twarz ledwo wystawała znad bukietu przepięknych, herbacianych róż.
-Yy tak to ja-odebrała kwiaty i podpisała pokwitowanie. Zaciągając się zapachem róż wstawiła je do wazonu. Zachodziła w głowę kto wysłał jej tak cudowny prezent. Uwielbiała te kwiaty. Tknięta przeczuciem rozchyliła łodygi i -jak się spodziewała-znalazła w środku bilecik. Dreszcz podekscytowania przesunął się wzdłuż jej kręgosłupa.
Hope dies last
Zastanawiając się nad sensem tych słów wróciła do salonu.
-Od kogo te piękne kwiaty?-wiedziała, że nie uniknie tego pytania.
-Tajemniczy wielbiciel-usta drgnęły jej lekko ku górze, lecz po chwili ponownie opadły, kiedy upijając pierwszy łyk chłodnej już kawy usłyszała dźwięk swojej komórki.
-Halo?-leniwie przeciągnęła się w fotelu.
-Cześć, Melanie, tak?-głos po drugiej stronie był jej dobrze znany. -Taaak, zgadza się-przeciągnęła pierwszą samogłoskę lekko zdezorientowana.
-Słuchaj piękna brunetko. Dzwonił do mnie facet, który żąda wyjaśnień. Może pamiętasz kolację nad brzegiem jeziora, kiedy to zawiesił kłódkę na znak waszej miłości? Wiesz o kim mówię?-zaskoczona dziewczyna słuchała słów, jakie reoprter dortmundzkiego radia mówił do niej.
-O Kubie...-jej ton głosu był niepewny, a dłoń w której trzymała najnowszego Iphona drżała coraz bardziej.
-Spędziliście cudowne chwile-kontynuował swoją wypowiedź-oraz upojne noce. Co się stało?-pyta. Jego zdaniem wszystko było na dobrej drodze i nagle odeszłaś. Chłopak domaga się wytłumaczeń! Melanie, co się stało?-no właśnie, co się stało? Cóż, Melanie się stała.
-Nie jestem odpowiednią osobą dla niego-wyszła przed dom, aby mieć odrobinę prywatności.
-Problem w tym, że on twierdzi zupełnie odwrotnie. Mam dla ciebie propozycję. Pójdź z nim na kolację, pogadacie, wyjaśnicie sobie kto tam kogo kocha, a 50zł, które musiałbym wręczyć ci za ewentualną odmowę schowamy na inną okazję. Co ty na to?
~*~
Ubrana w czarną, elegancką sukienkę siegającą jej do połowy uda z rękawami zaraz za łokieć i delikatnym, wieczorowym makijażem, na czarnych szpilkach ze srebrnymi dodatkami, stała przed dużym, okrągłym lustrem. Szła na kolację z Kubą. Nie potrafiła odmówić. Pewna cząstka jej ciała rwała się do niego, a ona coraz bardziej jej ulegała. Trzeba powiedzieć, że dziewczyna się zmieniła, ale czy po tym wszystkim, co zrobiła, będzie potrafiła spojrzeć piłkarzowi w oczy?
Trzęsącymi się dłońmi zapięła srebrne kryształki na uszach i zeszła szybko na dół z zamiarem jak najszybszego wymknięcia się z domu.
-Ohh Melanie wyglądasz cudownie! Szczęściarz z tego mojego zięcia. Kiedy mi go przedstawisz?-jej plan jednak nie wypalił.
-W odpowiednim momencie. Muszę już lecieć-narzuciła na siebie czarny, flauszowy płaszcz i wybiegła z domu, do czekającej już na nią taksówki. Nie zgodziła się, żeby przyjechał po nią Kuba. Bała się. Bała się rozmowy, bała się przede wszystkim jego oczu, które zdają się zaglądać wgłąb jej duszy. Nim się zorientowała, taksówka zaparkowała przed jedną z najlepszych restauracji w mieście. Z łomoczącym sercem i dziwnym uczuciem w żołądku pchnęła drzwi i weszła do środka. Przystojny kelner w białej koszuli pomógł jej zdjąć płaszcz i zaprowadził do stolika, przy którym siedział już Kuba. Zdawał się być tak samo zdenerwowany jak ona. Miał na sobie ciemne rurki i białą koszulę. Włosy ułożył na prawą strone, a zapach jego perfum drażnił jej nozdrza.
Wyglądał olśniewająco. Pełna obaw robiła kolejny krok w stronę chłopaka. Stukot szpilek odbijał się w jej głowie. Zdawało się nie istnieć nic wokół. Ani przystojny kelner, ani siedząca pod oknem zakochana para skradająca sobie pocałunki. Liczyła się tylko ona i on, tu i teraz. Nie ważne co było. Może czas wszystko wyjaśnić? Zacząć żyć od nowa?
~*~
Hej hej :)
Nowy rozdział w miare mi się podoba. Jak się pewnie domyślacie szykują się pewne zmiany :)
Od kilku dni staram się nadrabiać wasze blogi. Jeśli jeszcze nie dotarłam na twojego bloga, możesz zostawić link w zakładce spam. Na pewno wpadnę w wolnej chwili :)