środa, 30 lipca 2014

4. Ja zawsze dostaję to, czego chcę

-Melanie, może opowiesz nam co u twojego uroczego blondyna?-szatynka miała ochotę zedrzeć Katji z twarzy jej kpiący uśmiech.
-Nie martw się Kat. Osiągnę swój cel. Ja zawsze dostaję to, czego chcę - beztrosko upiła łyk białej pianki pokrywającej ciemną ciecz.
-Nie jesteśmy co do tego do końca przekonane...-ruda oparła delikatnie łyżeczkę o spodek od filiżanki.
-Mogę się z wami załorzyć, że będzie mój najpóźniej za tydzień-jej wyzywające spojrzenie podziałało na jej towarzyszki i obie od razu zgodziły się na zakład.
-To o co się zakładamy?-rozochocona Susann aż podskoczyła podekscytowana na krześle.
-O bilet na Oktoberfest-coroczne święto piwa w Bawarii było jednym z ulubionych imprez przyjaciółek. Mimo, iż wolały wyrafinowane drinki od gorzkiego piwa-zawsze świetnie bawiły się podczas tego święta.
~*~
Wracając do domu przez park dziewczyna dopracowywała szczegóły swojego planu. Wiedziała, że musi wygrać zakład, nie dla biletu, lecz dla satysfakcji. Nie mogła przecież przegrać-ona nigdy nie przegrywa.
Jej plan miał jednak jedną dziurę-jak spotkać blondyna ponownie? W tej sytuacji musi liczyć na szczęście.
-Wróciłam!!-jej krzyk wypełnił mieszkanie, które pozornie wydawało się puste. Zdjęła swoje wysokie koturny, od których już bolały ją nogi i powoli skierowała się na piętro w poszukiwaniu przyjaciółki. Im wyżej wchodziła, tym bardziej wyraźnie słyszała szmery dochodzące, jak przypuszczała z pokoju jej współlokatorki. Kiedy pokonała najwyższy schodek, z niechęcią musiała stwierdzić, że oprócz dobrze znanego jej śmiechu Anji, słyszała również śmiech mężczyzny. Na palcach podeszła do lekko uchylonych drzwi, a to co tam zobaczyła przeszło jej najmśmielsze oczekiwanie. Na wielkim łóżku siedziała blondynka i jakiś chłopak. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Anja wkładała szatynowi do buzi czekoladę specjalnie go przy tym brudząc, aby później móc zcałować ubrudzone miejsca. Nie obyło się przy tym od śmiechu. Melanie nienawidziła takich ckliwych scen. Denerwowało ją, kiedy blondynka przyprowadzała do domu swojego partnera, a jej złość osiągała swoje apogeum, kiedy okazywali sobie czułości. Nie daj Boże, żeby chłopak zostawał na noc. Dziewczyna urządzała wtedy istne piekło na Ziemi.
Była bardzo rozdrażniona po wizycie u przyjaciółek, dlatego weszła do swojego pokoju i trzapnęła drzwiami, aby jej współlokatorka wiedziała, że jest w domu i ich zabawa musi dobiec końca. Po kilku minutach było słychać kroki na schodach i trzask zamykających się drzwi wejściowych.
Szatynka z triumfalnym uśmiechem usiadła na swoim łórzku z laptopem na kolanch aby odprężyć się po męczącym dniu.
Jej odpoczynek niestety po kilku minutach przerwał dźwięk telefonu.
-Hej mamo!!-po odebraniu na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Jej rodzicielka po zadaniu standardowych pytań zaprosiła ukochaną córkę na obiad następnego dnia.
~*~
Tego dnia przedpołudnie w Dortmundzie było wyjątkowo upalne. Mieszkańcy starali się wykorzystać piękną pogodę. Jedni wybrali się z nad pobliskie jezioro, aby pokąpać się w ciepłej wodzie lub zwyczajnie poleniuchować na plaży. Inni spacerowali po uliczkach miasta, ale nie ona. W ten piękny poranek młoda niemka przemierzała swoją lśniącą kia sportage ulice miasta.
Dom rodziców Melanie mieścił się na obrzerzach Dortmundu. Wielka willa stała na wysokim pagórku, otoczona była pięknym ogrodem. Dziewczyna zawsze lubiła to miejsce, wydawało jej się magiczne. Ogromna posiadłość państwa Hoffer od zawsze pociągała swoim pięknem. Kolorowe kwiaty, ciekawie przycięte drzewka, idealnie zielona trawa i marmurowa fontanna po środu ogrodu sprawiały wrażenie jak z amerykańskiego filmu.
Wchodząc do swojego domu rodzinnego Melanie poczuła charakterystyczny dla tego miejsca zapach ciasta jej mamy, które od zawsze uwielbiała.
-Cześć mamuś-uścisnęła swoją rodzicielkę. Mimo wszystko kochała swoją mamę. To ona ją wychowała i mimo, że nie do końca pochwalała jej sposób życia, zawsze wspierała swoją ukochaną córkę.
-Ohh Meli już jesteś!-tylko ona mogła tak do niej mówić
-Siadaj w salonie zaraz jemy
-Aaa... taty nie będzie?-zapytała z lekkim wahaniem. Nigdy nie lubiła poruszać tego tematu, wiedziała, że jej mama tego nie lubi.
-Nie wiem, wyszedł wczoraj wieczorem i jeszcze nie wrócił, ale wiesz jaki on jest-kobieta pròbowała zażartować, jednak jej córka wyczuła smutek w jej głosie. Przytuliła swoją rodzicielkę próbując dodać jej tym otuchy.
-Nie płacz mamuś, faceci nie są warci naszych łez. Oni nie są nic warci...
~*~
Nieopodal przepięknej posiadłości, już poza potężnym murem z piaskowca, za wysokimi drzewami mieściło się dość spore jezioro. Tam właśnie Melanie wybrała się na spacer po obiedzie. Szła żwirową ścieżką co jakiś czas potrącając małe kamyki. Jako mała dziewczynka bardzo lubiła tu przychodzić, kiedy była smutna lub chciała pobyć sama. Doskonale pamięta, jak przyprowadziła tutaj pierwszą koleżankę. Dziewczyna nie doceniła tego miejsca. Od tamtej pory Melanie przychodziła tu sama lub ze swoją mamą, której bezgranicznie ufała. Podczas, gdy jej koleżanki z klasy żaliły się na swoje 'stare' ona wracała do domu i opowiadała swojej rodzicielce każdy szczegòł z minionego dnia. Cieszyła się, że miała tak dobry kontakt ze swoją rodzicielką. Do pewnego czasu było podobnie z jej ojcem, była typową córeczką tatusia, jednak stało się coś przełomowego, coś co sprawiło,że od tamtej pory relacje ojca i córki zmieniły się nieodwracalnie.
Myśli kłębiły się w głowie Melani, która siedziała na dość dużym kamieniu, kiedy zauważyła, że ktoś się do niej dosiadł.
-Pięknie tu prawda?-usłyszała dobrze znany jej głos.

~*~

Witajcie! Wracam do was po krótkiej przerwie. Rozdział dłuższy, wena wróciła więc jest dobrze ;) Miałam problemy z internetem, stąd to opóźnienie.
Pisałyście, że nie podoba wam się postać Melanie-bardzo się z tego cieszę :D Tak właśnie miało być. Dzisiaj chciałam żebyście poznały ją z drugiej strony, ale nie ujawniam od razu całej tajemnicy ;3
Całuję ;**

niedziela, 13 lipca 2014

3. Nie wierzę w przypadki

-Meeel, wiesz jak cię kocham?-Ann z maślanymi oczkami weszła do salonu, gdzie Melanie malowała paznokcie. Można powiedzieć, że były one jej wizytówką. Zawsze bardzo o nie dbała i przywiązywała szczególną uwagę do ich wyglądu oraz koloru.
-Gadaj co chcesz, a nie się czaisz-wytknęła jej język.
-Bo wiesz, robię ciasto imbirowe, to twoje ulubione i tak się złorzyło, że nie kupiłam imbiru...
~*~
Obcisłe, czarne leginsy, jeansowa koszula i czarne balerinki-tak ubrana Melanie buszowała między sklepowymi półkami w poszukiwaniu korzenia imbiru*. Z jednej strony była zła na Anje za jej gapiostwo, ale z drugiej dla ciasta imbirowego była w stanie zrobić wiele, jak nie wszystko.
Niemka po dłuższych poszukiwaniach wreszcie dostrzegła kartkę z ceną i nazwą szukanego przez nią produktu. Tuż nad nią, na sklepowej półce stała mała skrzyneczka z której wystawał jeden, ostatni korzeń imbiru. Szybko i z wyciągniętą do przodu ręką ruszyła w jego stronę. Niestety los chciał, że w tym samym momencie, na ten sam owoc miał ochotę inny człowiek. W Melanie aż się zagotowało, kiedy spojrzała na mężczyznę. Był to ten sam człowiek, który ją upokorzył, ten sam, którego nazwisko doprowadzało ją do szału, ten sam, na którym zemstę planowała od kilku dni i ten sam, na którym obiecała się zemścić, a teraz on jak gdyby nigdy nic zabiera jej ostatni korzeń imbiru, który miał być wykorzystany do jej ukochanego ciasta imbirowego i odchodzi z uśmiechem na ustach.
-Halo, proszę pana!! -krzyczy biegnąc za nim. Mężczyzna odwraca się, a niemka już wie, że to nie będzie miłe spotkanie dla żadnego z nich.
Mężczyzna odwrócił się i z pytającą miną spojrzał na szatynkę.
-Do mnie mówisz?-zdziwił się
-Nie do tego jabłka obok ciebie-zironizowała
-Ahh to nie przeszkadzam-błysnął zębami i chciał odejść.
-Nie tak szybko-złapała go za ramię.
-Spieszy mi się. Masz jakiś długopis? Gdzie mam ci się podpisać?-mruknął znudzony.
-Słucham?!
~*~
-Kretyn! Pieprzony kretyn! Co on sobie myśli, że jest jedyny na świecie?! Niby po cholere mi jego autograf?! W ogóle, to co on sobie myśli, czy ja do cholery wyglądam jak napalona hotka?! Nie!!
-Ej spokojnie, co się stało? Anja próbowała uspokoić przyjaciółkę, która wróciwszy do domu taranowała wszystko na swojej drodze klnąc przy tym niemiłosiernie.
-Pomylił mnie ze swoją fanką rozumiesz?!-krzyczała gestykulując rękoma.
~*~
Ten sam klub, to samo miejsce przy barze, ten sam sączony przez nią drink. Tylko jego tu nie ma. Jego, który przez ostatnie dni zajmuje jej myśli. Nie, nie zakochała sie. Pragnęła tylko zemsty. Chciała, żeby poczuł się tak samo jak ona. Upokorzona, wystawiona, dotknięta... Nie mogła uwierzyć, że ktoś pokonał ją jej własną bronią! Przecież to ona wykorzystywała. Była feministką. Bardzo zadziorną feministką. Faceci byli jej potrzebni tylko do zaspokajania swoich potrzeb.
Nie potrafiła dzisiaj skupić się dłużej na żadnym mężczyźnie. Nawet jej towarzyszki jej nie poznawały. Zawsze królowała na parkiecie, tańczyła, uwodziła, wykorzystywała. Nigdy nie martwiła się co będzie jutro. Żyła chwilą. Mogła tak żyć.
Wyginając się w tańcu przy przystojnym blondynie uświadomiła sobie, że może wykorzystać niewiedzę Kuby. "Jeszcze zobaczymy, kto tu jest taki mądry"-z taką myślą wróciła do domu. Nie było ważne, że wypiła tylko jednego drinka, a zazwyczaj piła je litrami, że było dopiero przed północą, a ona wracała do domu najwcześniej o świcie, że nie 'zaliczyła' dzisiaj żadnego mężczyzny, a po to przecież tam chodziła. Ważne, że miała plan...

~*~

*do ciasta imbirowego używa się imbiru w proszku, ale dla potrzeb opowiadania musiałam to zmienić ;)

Już trzeci rozdział, ale zleciało.. Następny rozdział dodam za dwa tygodnie, ponieważ wyjeżdżam :)))
I proszę-komentujcie!! :)
Pozdrawiam ;**

niedziela, 6 lipca 2014

2. Każdy ma swoje chwile słabości

-Nieźle cię urządził-mruknęła Ann popijając poranną kawę.
-Bezczelny idiota!-Melnie zacisnęła pięści na filiżance swojego ulubionego capuccino-ale ja mu jeszcze pokażę...-zmrużyła groźnie oczy.
-Zaczynam się ciebie bać. Wiesz, że nie popieram tych twoich wypadów do klubu, ale z tymi facetami to przesadzasz Mel. Zachowujesz się jak...-Anja ze stoickim spokojem próbowała przemówić przyjaciółce do rozsądku.
-Nie kończ! Wiem, jak się zachowuję i znam twoje zdanie na mój temat. Ale ja nie jestem prostytutką!! Dobrze ci radzę zapamiętaj to!!-uderzyła dłonią w drewniany stolik.
-Nie?!! A tak się zachowujesz! I powiem ci coś! Dobrze ci zrobił ten cały Kuba!! Może wreszcie się ogarniesz!!-blondynka aż gotowała się ze złości. Kłutnie w domu przyjaciółek nie odbywały się zbyt często. Anja była rozsądną dziewczyną i dobrze znała charakter szatynki, dlatego zwykle wolała iść z nią na kompromis, ale czasem zwyczajnie nie wytrzymywała jej narzekań. W końcu każdy ma swoje chwile słabości.
-Jasne, bo najlepiej to jakbym siedzia w domu na dupie i gotowała obiadki jakiemuś kujonowi tak?! Sory, ale to nie dla mnie. Skoro ty chcesz, to sobie tak żyj, a ja nie mam zamiaru być kurą domową!-wycedziła wściekła, aż czerwona szatynka, czym bardzo zraniła przyjaciółkę. Teraz jednak była zbyt zła, żeby o tym myśleć. Z hukiem zamknęła się w pokoju i analizowała dogłębnie sytuację.
Od pamiętnego spotkania w klubie minęło już pare dni, ale Melanie nie miała zamiaru o nim zapomnieć. Mimo iż oboje byli upici, pamiętała doskonale co się wydarzyło i od kilku dni knuła w jaki sposób ukarać chłopaka. Jeszcze nigdy, nikt jej tak nie upokorzył! Żaden chłopak jeszcze jej się nie oparł. Czyżby zawiódł jej urok osobisty? Może już nie działa tak na mężczyzn?
Nie mogła znieść myśli, że ktoś tak ją potraktował. Nie była dziwką. Nigdy nie miała nikogo na stałe i nie chciała mieć. Lubiła przygody na jedną noc, ale nie chciała być traktowana jak panienka do towarzystwa. To ona wybierała sobie cel, jaki chciała osiągnąć.
Przez jej głowę przewijało się tysiące scenariuszy zemsty. Przecież nie mogło to być coś zwykłego. Jej plan musiał być idealny, dopracowany w każdym calu. Miała tylko jeden kłopot. Jak spotkać chłopaka ponownie?
Nie wiedziała jednak, że jej problem niedługo sam się rozwiąże.

{Kilka ulic dalej. Dwóch blondynów}
-Nie byłem aż tak pijany!-oburzył się jeden z nich.
Kompletnie nic nie pamiętał z ostatniej imprezy i strasznie go to irytowało.
-Stary, wybiegłeś z klubu z jakimiś ciuchami w garści i krzyczałeś, że musisz się przebrać, bo w czarnym wyglądasz sexowniej-Łukasz obserwował kumpla z kpiącym uśmieszkiem. Ten tylko ukrył twarz w dłoniach i pokręcił głową z dezaprobatą. Może w ten sposób chciał sobie przypomnieć jakikolwiek szczegół dotyczący minionej nocy. Czasem chodził na imprezy, wypijał kilka piw i wracał do domu. Nigdy nie zdarzyło mu się upić w przysłowiowe trzy dupy. To nie w jego stylu. Przecież zawsze był ułożonym, znającym umiar mężczyzną, a teraz nie dość, że upił się prawie do nieprzytomności, to jeszcze zabrał ubrania jakiejś dziewczynie. Ciągle nurtowało go pytanie, co oni razem robili, czy doszło między nimi do czegoś więcej i w końcu kim jest owa kobieta? Niestety jego głowa odmawiała współpracy.
-Kubulku, nie zamartwiaj się tak, spójrz na to z innej strony, wyrwałeś laskę!-  Łukasz klepnął go po plecach dodając otuchy.
-Taaa szkoda tylko, że jej nie pamiętam-uderzył zaciśniętą pięścią w kolano.

{Blondynka i szatynka. Chwila słabości}
-Melanie?!-blondynka delikatnie, zapukała do drzwi pokoju.
-Daj mi spokój!!-krzyknęła gdzieś z drugiej strony drzwi.
-Melanie przepraszam. Wiesz, że nie chciałam tego powiedzieć-lekko zirytowana przestępowała z nogi na nogę. Nie usłyszała odpowiedzi szatynki, wzięła więc głęboki wdech i nacisnęła klamkę. Raz się żyje-pomyślała
-Wyjdź!-krzyknęła tłumiąc głos w poduszce
-Kicia... porozmawiajmy-usiadła na skraju łóżka.
-Nie mam ci nic do powiedzenia-burknęła. Wstała z łóżka i podeszła do okna.
-A ja owszem. Proszę, wysłuchaj mnie! Nie zachowujmy się jak gówniary-siliła się na spokojny ton głosu. Melanie milczała wpatrzona w jakiś punkt daleko w przestrzeni. An uznała to za pozwolenie i zaczęła swój monolog.
-Słowa, które wczoraj padły, nie powinny były paść-to jest pewne. Jesteś dorosła i nie mam prawa ingerować w twoje życie prywatne, ale jesteś moją przyjaciółką i cholera, martwię się o ciebie. Nie bądź na mnie zła proszę-zakończyła spuszczając głowę. Na twarzy Melanie zagościł lekki uśmiech. Już dawno wybaczyła przyjaciółce, ale jej duma nie pozwalała na jakikolwiek ruch z jej strony, dlatego całe zamieszanie trwało tyle czasu.

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które pod noszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać"

~*~

Ehh rozdział mało porywający, ale nie martwcie się, to dopiero początek. Zapewniam, że kolejne będą zawierały więcej emocji ;)
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Jesteście cudowne!!
Jak już pewnie zauważyłyście rozdziały dodaję w niedziele i tak będzie, chyba że coś się zmieni, ale wtedy napewno was o tym poinformuję ;)
Zastanawiam się jeszcze nad jedną rzeczą. Mianowicie, czy odpowiada wam taka forma informowania o rozdziałach, czy wolałybyście np. przez gg lub facebooka?
Jak sądzicie? Czekam na opinie w komentarzach.
Pozdrawiam!! <3