-Melanie, może opowiesz nam co u twojego uroczego blondyna?-szatynka miała ochotę zedrzeć Katji z twarzy jej kpiący uśmiech.
-Nie martw się Kat. Osiągnę swój cel. Ja zawsze dostaję to, czego chcę - beztrosko upiła łyk białej pianki pokrywającej ciemną ciecz.
-Nie jesteśmy co do tego do końca przekonane...-ruda oparła delikatnie łyżeczkę o spodek od filiżanki.
-Mogę się z wami załorzyć, że będzie mój najpóźniej za tydzień-jej wyzywające spojrzenie podziałało na jej towarzyszki i obie od razu zgodziły się na zakład.
-To o co się zakładamy?-rozochocona Susann aż podskoczyła podekscytowana na krześle.
-O bilet na Oktoberfest-coroczne święto piwa w Bawarii było jednym z ulubionych imprez przyjaciółek. Mimo, iż wolały wyrafinowane drinki od gorzkiego piwa-zawsze świetnie bawiły się podczas tego święta.
~*~
Wracając do domu przez park dziewczyna dopracowywała szczegóły swojego planu. Wiedziała, że musi wygrać zakład, nie dla biletu, lecz dla satysfakcji. Nie mogła przecież przegrać-ona nigdy nie przegrywa.
Jej plan miał jednak jedną dziurę-jak spotkać blondyna ponownie? W tej sytuacji musi liczyć na szczęście.
-Wróciłam!!-jej krzyk wypełnił mieszkanie, które pozornie wydawało się puste. Zdjęła swoje wysokie koturny, od których już bolały ją nogi i powoli skierowała się na piętro w poszukiwaniu przyjaciółki. Im wyżej wchodziła, tym bardziej wyraźnie słyszała szmery dochodzące, jak przypuszczała z pokoju jej współlokatorki. Kiedy pokonała najwyższy schodek, z niechęcią musiała stwierdzić, że oprócz dobrze znanego jej śmiechu Anji, słyszała również śmiech mężczyzny. Na palcach podeszła do lekko uchylonych drzwi, a to co tam zobaczyła przeszło jej najmśmielsze oczekiwanie. Na wielkim łóżku siedziała blondynka i jakiś chłopak. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Anja wkładała szatynowi do buzi czekoladę specjalnie go przy tym brudząc, aby później móc zcałować ubrudzone miejsca. Nie obyło się przy tym od śmiechu. Melanie nienawidziła takich ckliwych scen. Denerwowało ją, kiedy blondynka przyprowadzała do domu swojego partnera, a jej złość osiągała swoje apogeum, kiedy okazywali sobie czułości. Nie daj Boże, żeby chłopak zostawał na noc. Dziewczyna urządzała wtedy istne piekło na Ziemi.
Była bardzo rozdrażniona po wizycie u przyjaciółek, dlatego weszła do swojego pokoju i trzapnęła drzwiami, aby jej współlokatorka wiedziała, że jest w domu i ich zabawa musi dobiec końca. Po kilku minutach było słychać kroki na schodach i trzask zamykających się drzwi wejściowych.
Szatynka z triumfalnym uśmiechem usiadła na swoim łórzku z laptopem na kolanch aby odprężyć się po męczącym dniu.
Jej odpoczynek niestety po kilku minutach przerwał dźwięk telefonu.
-Hej mamo!!-po odebraniu na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Jej rodzicielka po zadaniu standardowych pytań zaprosiła ukochaną córkę na obiad następnego dnia.
~*~
Tego dnia przedpołudnie w Dortmundzie było wyjątkowo upalne. Mieszkańcy starali się wykorzystać piękną pogodę. Jedni wybrali się z nad pobliskie jezioro, aby pokąpać się w ciepłej wodzie lub zwyczajnie poleniuchować na plaży. Inni spacerowali po uliczkach miasta, ale nie ona. W ten piękny poranek młoda niemka przemierzała swoją lśniącą kia sportage ulice miasta.
Dom rodziców Melanie mieścił się na obrzerzach Dortmundu. Wielka willa stała na wysokim pagórku, otoczona była pięknym ogrodem. Dziewczyna zawsze lubiła to miejsce, wydawało jej się magiczne. Ogromna posiadłość państwa Hoffer od zawsze pociągała swoim pięknem. Kolorowe kwiaty, ciekawie przycięte drzewka, idealnie zielona trawa i marmurowa fontanna po środu ogrodu sprawiały wrażenie jak z amerykańskiego filmu.
Wchodząc do swojego domu rodzinnego Melanie poczuła charakterystyczny dla tego miejsca zapach ciasta jej mamy, które od zawsze uwielbiała.
-Cześć mamuś-uścisnęła swoją rodzicielkę. Mimo wszystko kochała swoją mamę. To ona ją wychowała i mimo, że nie do końca pochwalała jej sposób życia, zawsze wspierała swoją ukochaną córkę.
-Ohh Meli już jesteś!-tylko ona mogła tak do niej mówić
-Siadaj w salonie zaraz jemy
-Aaa... taty nie będzie?-zapytała z lekkim wahaniem. Nigdy nie lubiła poruszać tego tematu, wiedziała, że jej mama tego nie lubi.
-Nie wiem, wyszedł wczoraj wieczorem i jeszcze nie wrócił, ale wiesz jaki on jest-kobieta pròbowała zażartować, jednak jej córka wyczuła smutek w jej głosie. Przytuliła swoją rodzicielkę próbując dodać jej tym otuchy.
-Nie płacz mamuś, faceci nie są warci naszych łez. Oni nie są nic warci...
~*~
Nieopodal przepięknej posiadłości, już poza potężnym murem z piaskowca, za wysokimi drzewami mieściło się dość spore jezioro. Tam właśnie Melanie wybrała się na spacer po obiedzie. Szła żwirową ścieżką co jakiś czas potrącając małe kamyki. Jako mała dziewczynka bardzo lubiła tu przychodzić, kiedy była smutna lub chciała pobyć sama. Doskonale pamięta, jak przyprowadziła tutaj pierwszą koleżankę. Dziewczyna nie doceniła tego miejsca. Od tamtej pory Melanie przychodziła tu sama lub ze swoją mamą, której bezgranicznie ufała. Podczas, gdy jej koleżanki z klasy żaliły się na swoje 'stare' ona wracała do domu i opowiadała swojej rodzicielce każdy szczegòł z minionego dnia. Cieszyła się, że miała tak dobry kontakt ze swoją rodzicielką. Do pewnego czasu było podobnie z jej ojcem, była typową córeczką tatusia, jednak stało się coś przełomowego, coś co sprawiło,że od tamtej pory relacje ojca i córki zmieniły się nieodwracalnie.
Myśli kłębiły się w głowie Melani, która siedziała na dość dużym kamieniu, kiedy zauważyła, że ktoś się do niej dosiadł.
-Pięknie tu prawda?-usłyszała dobrze znany jej głos.
~*~
Witajcie! Wracam do was po krótkiej przerwie. Rozdział dłuższy, wena wróciła więc jest dobrze ;) Miałam problemy z internetem, stąd to opóźnienie.
Pisałyście, że nie podoba wam się postać Melanie-bardzo się z tego cieszę :D Tak właśnie miało być. Dzisiaj chciałam żebyście poznały ją z drugiej strony, ale nie ujawniam od razu całej tajemnicy ;3
Całuję ;**