Melanie stała właśnie przed dużym lustrem wiszącym w jej sypialni. Ubrana była w czarne, krótkie spodenki i żółto-czarną koszulkę od Kuby. Przyglądała się sobie z każdej strony, aż wkońcu stwierdziła, że wygląda świetnie. Poprawiła jeszcze rzęsy tuszem i zeszła na dół do swojej przyjaciółki.
-Naprawdę idziesz na ten mecz?-zdziwiła się blondynka.
-Jasne, co w tym dziwnego?-ugryzła jedno z czekoladowych ciastek leżących na szklanym stoliku w salonie.
-Przecież ty nienawidzsz piłki nożnej!
-Oj Anju, żeby wygrać ten zakład muszę się trochę poświęcić-spojrzała na przyjaciółkę spod swoich długich rzęs.
-Myślałam.... , że spędzimy ten ostatni wieczór razem-odwróciła wzrok. Jej głos niby obojętny, tak na prawdę przepełniony był goryczą i zawodem.
-Niestety kochana, w tym momencie najważniejszy jest dla mnie zakład-spojrzała na zegarek stojący na kominku-Lecę już bo się spóźnię-cmoknęła przyjaciółkę w policzek i zakładając w przejściu swoje czarne koturny wyszła z domu. Osłupiała Anja wciąż siedziała w tym samym miejscu na kanapie. Czego się spodziewała? Cudownej przemiany? Przecież to Melanie! Ona nigdy się nie zmieni, a blondynka jest głupia, jeśli dała się nabrać na ten chwilowy przebłysk dobroci.
~*~
Sektor vip wypełniony był już po brzegi kibicami ubranymi głównie w żółto-czarne barwy. Szatynka dumnie obserwowała rozgrzewających się piłkarzy. Znów mogła podziwiać umięśnionych mężczyzn i mimo, że nienawidzi piłki nożnej była bardzo zadowolona ze swojego pobytu na Idunie.
Mecz skończył się z korzyścią dla graczy z Dortmundu, ale dla Melanie nie miało to najmniejszego znaczenia. Kompletnie nie znała zasad tej gry, więc nie zauważyła nawet, że Kuba zaliczył dwie asysty.
Wszyscy kibice kierowali się powoli do wyjści, a ona zeszła na sam dół do barierki, gdzie czekał na nią pomocnik. Przywitał ją soczystym całusem i szerokim uśmiechem.
-Kotku, poczekaj na mnie przy stadionie. Mam zamiar cię porwać-jeszcze raz skradł jej całusa i pognał jak na skrzydłach do szatni. Tak jak prosił, wyszła na parking i usiadła na jednej z czarno-żółtych ławek. Chłodny, wrześniowy wiatr owiał jej szyję, przez co po jej ciele przeszedł dreszcz. Omiotła wzrokiem otaczającą ją przestrzeń. Przyglądała się ludziom tam będącym. Ubranym w barwy swojego ukochanego klubu. Zastanawiała się właśnie co oni widzą w tym beznadziejnym sporcie, kiedy poczuła przyjemne ciepło na szyi. Gdyby nie cudowny zapach perfum, dziewczyna pomyślałaby, że to Kuba, jednak on używa innego.
-Mam na ciebie dzisiaj cholerną ochotę-wyszeptał wprost do jej ucha-wpadnij do mnie-delikatnie przygryzł płatek jej ucha i odszedł zostawiając szatynkę kręcącą ze śmiechem głową.
Prawda jest taka, że ona również miała ochotę na kolejne spotkanie z Marco. Pewnie dlatego, że od dawna nie odwiedziła żadnego klubu i co za tym idzie-nie była z żadnym mężczyzną, a co jak co, ale sex z Reusem niewątpliwie był nieziemski i zaspokajał wygórowane potrzeby niemki.
-O czym tak myślisz?-dobiegł ją głos Błaszczykowskiego-może o mnie?-zaśmiał się. Widać, że dopisywał mu dobry humor.
-Jasne, że o tobie. Chodźmy stąd, bo zaraz zamarznę-złapała go pospiesznie za rękę i wstała z ławki.
-Dokąd mnie właściwie zabierasz?-zapytała, kiedy już siedzieli w samochodzie piłkarza.
-Zobaczysz-rzekł tajemniczo i ruszył z miejsca. Po kilkunastu minutach jazdy, która minęła im na rozmowie, samochód stanął i obydwoje wysiedli.
-Gdzie ty mnie wywiozłeś?-szli ciemną, żwirową dróżką trzymając się za ręce. W pewnej chwili przez wszechogarniającą ciemność przebiły się małe stróżki światła. Minęli dwa potężne drzewa i ich oczom ukazała się ogromna tafla wody odbijająca srebrny blask księżyca. Tuż obok nich, na zimnym piasku leżał biały, puszysty koc posypany płatkami herbacianych róż. Na białym, porcelanowym talerzyku leżały dwa kieliszki, a zaraz obok w specjalnym pojemniku chłodził się szampan, którego smak miały osładzać duże, czerwone truskawki.
Całość dopełniały malutkie świeczuszki ustawione zaraz obok w kształt serca.
-Boże... Kubuś dziękuję-aż zaparło jej dech w piersiach. Swoje ręce połorzyła na torsie piłkarza, a jej usta delikatnie musnęły jego wargi. Blondyn odwzajemnił pocałunek i przez chwilę obydwoje stracili kontakt z rzeczywistością. Ich pocałunki były przepełnione pasją i porządaniem. Kiedy na chwilę oderwali się od siebie, żeby złapać oddech, Kuba uniknął ust szatynki. Ucałował ją w czoło i poprowadził na koc.
Siedzieli wtuleni w siebie, popijając białego szampana i karmiąc się nawzajem truskawkami. Milczeli wpatrzeni w blask księżyca odbijający się w tafli jeziora. Nie przeszkadzała im ta cisza, wręcz przeciwnie. Obydwoje delektowali się tą chwilą, a Melanie nawet zapomniała, że za kilka dni porzuci Kubę.
-Chodź-pociągnął ją za ręke. Szatynka posłusznie wstała. Szli kilkanaście metrów trzymając się za ręce. Weszli na spore, drewniane molo i podeszli do małej barierki zaraz przy jego początku. Barierka ta, była cała obwieszona kłódkami. Melanie spojrzała pytająco na blondyna, który z kieszeni spodni wyją małą kłódeczkę.
-Przychodzą tu pary, które chcą aby ich miłość trwała na zawsze-zapiął kłòdkę w jednym z niewielu wolnych miejsc, a mały, metalowy kluczyk wrzucił do wody.
-Kocham cię Melanie jak jeszcze nikogo-wyznał. Niemka patrzyła na niego z ogromnym zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że chłopak tak się zaangażuje. Pierwszy raz pomyślała, żeby wycofać się z tej głupiej gry. Zaraz jednak w jej głowie pojawił się obraz drwiących z niej przyjaciółek. Wiedziała, że jeśli nie chce dać im powodu do drwin, musi dziś zaciągnąć Kubę do łóżka. Dlatego też kolejny raz tego dnia poddała się pocałunkom piłkarza, które były zupełnie inne niż zwykle. Kuba starał się oddać w nich ogarniającą go ogromną miłość do szatynki. Ona zaś była świetną aktorką i idealnie wczuła się w swoją rolę.
Błyskawicznie znaleźli się w domu Błaszczykowskiego, który jak się okazało był całkiem niedaleko.
Dotychczas wszystko działo się bardzo szybko, aż do momentu, kiedy zamknęły się drzwi. Kuba jak gdyby nigdy nic zostawił torbę w korytarzu i dopiero zajął się Melanie. Trzymając dziewczynę za rękę zaprowadził ją do sypialni.
Jego dłonie delikatnie muskały jej ramiona. Nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego pozbył się jej koszulki. Nie pozwalając jej na jakikolwiek ruch kreślił ustami drogę po jej ciele prowadzącą wprost do jej malinowych warg. Widząc delikatny wyraz zawodu na jej twarzy zdjął swoją koszulę ukazując idealnie wyrzeźbiony tors. Pozwolił jej się dotykać i całować. W pewnym momencie jego ręka spoczęła na jej biodrach, aby delikatnie zsunąć jej spodenki. Poprowadził ją i ułorzył na satynowej pościeli ogromnego, małżeńskiego łóżka. Jego usta błądziły po jej ciele zostawiając za sobą mokre ślady, a ona mocowała się z jego paskiem od spodni. Kiedy wreszcie jej się udało, on zdobył się na kolejny krok. Odpiął jej czarny biustonosz, ktòry zaraz wylądował gdzieś w kącie pokoju.
-Jesteś piękna-wyszeptał wprost do jej ucha.
To, co wydarzyło się później pozytywnie zaskoczyło oboje kochanków i zostanie w ich pamięci na długie, długie lata. A może i na zawsze...
~*~
Hejo! :)))
Nie wiem jak wy, ale ja jestem z siebie dumna ;3 Tak tak i strasznie skromna :P
Rozdział wyszedł dłuugaśny, dlatego, że chciałam cały ten dzień i noc zawrzeć w jednym i nie trzymać was w niepewności ;)
Domyślacie się może co będzie dalej? :3 Podpowiem wam tylko, że namiesza też Reus ;D
Wybaczcie za ewentualne błędy, ale sprawdzałam na szybko i niedokładnie ;3
Kochane, dziękuję wam z całego mojego serducha za ponad 1000 wyświetleń! Jesteście wielkie!! <3
Buziaki ;***
Ożesz kurczę to naprawdę się dzieje :O
OdpowiedzUsuńAż się boję co się dalej wydarzy xD
Pisz, pisz, pisz, bo mnie ciekawość zżera :)
Pozdrawiam i życzę weny :***
Kuba i Marco, może być groźnie ;d jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów :p z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Zapraszam do mnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBoooski ;*
OdpowiedzUsuńO Matko, o Matko, o Matko! :D
OdpowiedzUsuńGenialny! ^^ Tylko kurde.. jestem ciekawa, co się wydarzy. :)
Czekam na kolejny rozdział. :*
Buziaki :*
Nadrabiam zaleglisci i musze powiedziec, ze duzo sie dzieje :-) uciekam czytac dalej.
OdpowiedzUsuń